sobota, 17 sierpnia 2019

Cicha noc




Choć jest piąta rano
zaparzyłam kawę 
i myślę czy czas już 
rozpocząć rozprawę...

Usiadłam w fotelu,
po głowie się drapię
i myślę: Na Boga,
czemuż on nie chrapie?!?
Przecież zawsze chrapał,
a tu leży w ciszy...
(jak mi dudni serce
pół klatki już słyszy...)

Pół biedy gdy umarł,
(wieczne spoczywanie...)
gorzej jeśli mu przeszło...
(ratuj Chryste Panie!)
No bo czemuż on taki?
Nie chrapał nie wierzgał...
Może coś mu się śniło?
Albo kochać przestał?
Tak, na bank brak uczucia 
zamanifestował,
bo inaczej dlaczego 
by się tak zachował,
że noc całą bez ruchu
w ciszy leżał obok?

Wszystko w głowie układam.
(Nie byłabym sobą,
gdybym nie ułożyła)
O, się budzi! Zerka...
(Może będę dziś miła?
- nieważna rozterka -
i zapytam znad kawy
zanim złapie wątek:
Czy mnie kochać przestał?
Czy to był wyjątek,
że zapomniał dziś chrapać
i mi zburzył spokój?)

A on ledwo przytomny
popatrzył na pokój,
na mój wzrok w nim utkwiony,
okno, fotel, kawę, 
ręką machnął i rzecze:
"Pewnie to ciekawe,
co mi musisz powiedzieć, 
lecz piąta dopiero! 
Więc się kładź i nie szalej
wariatko, cholero...
Przytul się i zasypiaj."

Ramieniem przydusza,
a ja czuję jak we mnie, 
znów odżywa dusza!
Jak przez uszy mi serce
wypełnia radocha:
Boże, zasnął i chrapie!
Chrapie! Czyli kocha! 
:D

am

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz