sobota, 29 czerwca 2013

Kociarz

Odkąd pamiętam mieszka z gromadą kotów. Może ma ich pięć? Może dwadzieścia? Nie wiem
dokładnie.
Ma serce dla każdego zabłąkanego kociaka, każdej niedożywionej kotki, każdego rannego kocura. Taka kocia mama. W wersji męskiej.

Nie jest ładny. Ani młody. Ani bogaty. Z czego żyje? Nie wiem. Z czego żyją jego koty? Wyłącznie z  niego.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Niesłowny

Pan Staszek ze Szwoleżerów 21 porządnym człowiekiem był. Robotny, wesoły, uczynny. Lubiany przez sąsiadów i znajomych. Żywe srebro.
Żonę miał drobniutką, okrągłą, cichą. Małomówną, ale myślącą. Lubił jej opowiadać o swoich planach, marzeniach, zamiarach. Wiedział, że nie oceni, wysłucha, a jeśli coś powie to tylko by wesprzeć lub doradzić. Żadnych zbędnych słów.

sobota, 22 czerwca 2013

A może...?

A może bym tak jednak kupiła sobie psa?
Po co czekać, po co odkładać sprawę na kiedyś, dziś jest wystarczająco dobre. Dziś. Na zawsze. Pies.

Z tym psem jest sprawa taka:
Upał, trzydzieści w cieniu, naród na plaże wyległ. Kto żyw. Wzdłuż i wszerz ludzie na piachu, na trawie, na pomoście, na ławkach, kocach, rowerach... Można niemalże całe życie przeżyć idąc wzdłuż brzegu jakiegokolwiek jeziora...

środa, 12 czerwca 2013

12 czerwca 1988

12 czerwca...

Dwadzieścia pięć lat temu zmarł mój dziadek. Niezauważalnie dla świata, tak dostrzegalnie dla mnie.
Na pozór zwykły człowiek. Co rano do pracy, po pracy do drugiej pracy (bo pasje, więc chciał).
Urodził się ze smykałką artystyczną. Drewno nie miało przed nim tajemnic. Czarował kształtem i kolorem - stołów, szaf, miniaturek. Świat manualnej magii.
Rozkochał mnie w muzyce. Do dziś pamiętam poranne koncerty saksofonowe, kiedy pozwalał mi do zdarcia gardła śpiewać ulubione piosenki ku zgorszeniu sąsiadów, a jego niepohamowanej radości :)

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Czarno-biały slajd...

Wczorajsza noc była pochmurna. Przeddeszczowe niebo, mglisto, szaro.
Przed zaśnięciem otworzyłam szeroko balkonowe drzwi i wpatrywałam się w ciszę. Zaskoczył mnie widok, znany przecież od lat, a jednak ...inny. Drzewa w bezgwiezdną noc tworzyły grafitowy szpaler sięgający od ziemi po tworzoną wierzchołkami granicę nieba. Sklepienie nabrało gołębiej barwy, nabrzmiałe, ciężkie, wilgotne. Pojedyncze budynki przybrały kolory od siwego po szary, a ich cienie niczym bury kot przemykały w okolicach mdłego światła latarni. Noc.