sobota, 22 czerwca 2013

A może...?

A może bym tak jednak kupiła sobie psa?
Po co czekać, po co odkładać sprawę na kiedyś, dziś jest wystarczająco dobre. Dziś. Na zawsze. Pies.

Z tym psem jest sprawa taka:
Upał, trzydzieści w cieniu, naród na plaże wyległ. Kto żyw. Wzdłuż i wszerz ludzie na piachu, na trawie, na pomoście, na ławkach, kocach, rowerach... Można niemalże całe życie przeżyć idąc wzdłuż brzegu jakiegokolwiek jeziora...


Mijałam dwie ładne, dwudziestoletnie dziewczyny. Rozglądały się bacznie. Lato. Czas miłości, przygody, nutki szaleństwa. Świeżo opalone, jeszcze pachnące słońcem. Uśmiechnięte. Gotowe na życie. I pełne marzeń.

Co kilka kroków pary. Zakochani całujący się na kocach, obściskujący się pod krzakami, tulący do siebie na materacach. Roześmiani. Wciąż pewni, że zrealizują swoje zamiary, że poznają czym jest szczęście. Nieświadomi, że szczęście to chwile, nie stan...

Jakiś czas później na ławce obok mnie przysiadły dwie matki. Ich pociechy bawiły się nieopodal w piasku konstruując nienaganne, złote babki. I wysłuchałam: że mąż niedobry, że praca nie ta, że dzieci rozrabiają, że miłość jest frazesem, a szczęście to tylko w serialach...
Czemu tak często popełniamy błędy w wyborze partnera?
Bo zakochujemy się w marzeniu, a nie w człowieku! Bo jak można powiedzieć, że po dwóch spotkaniach pokochaliśmy człowieka? Nie można. Pokochaliśmy swoje wyobrażenie o nim, o życiu z nim, a nie jego. A potem poznajemy. I wychodzi nam, że to co w naszej głowie nijak się ma do tego, co obok nas.
Żal.
Do kogo?

Wstałam. Już po szesnastej. Trzeba iść. Dalej. Przed siebie.
Zatrzymałam się dopiero przy molo. Lustro wody nienaruszone, ciche, jasne. Obok mnie grupka kobiet, dobrze po sześćdziesiątce. Wesołe. Opowiadają o wnukach, emeryturze, nowej pasji, wycieczce, ogrodzie. Przez chwilę cieszy mnie ich szczebiot.
Tylko oczy smutne. Bo chyba nie wszystko jest takie, jak opowiadają. Bo może samotność zagląda w oczy, dzieci i wnuki już nie odwiedzają, mąż odszedł, renta niewysoka... Trudno powiedzieć. Ukrywają to pod siateczką zmarszczek na pergaminowej skórze...

Po zmierzchu najczulej grają ludzkie lęki.
Sąsiadka z psem odpowiada niedbale na moje "dobry wieczór". Bez wyrazu, bez emocji. Nie pytam. Znam jej historię. Też była młoda i też kochała. Nie był to dobry mąż, ani córka się nie udała. Z nikim nie ma kontaktu, wnuki gdzieś za granicą. Emerytura nijaka i życie takie... nieswoje.
Pamiętam jej: "Wie pani... Tylko ten pies mnie kocha. Tylko on. Gdybym to wiedziała czterdzieści lat temu, zamiast białej sukienki, przygarnęłabym bezdomną kupkę sierści i kupiła tonę jedzenia. Bo warte. Bo ono wie, co to lojalność, wierność, empatia. Ono kochać potrafi!"

Życie. Ileż ma barw, gdy piękne. I ileż w nim niekoloru, gdy nie po myśli...

A może bym jednak kupiła sobie psa? Jutro. Tak na wszelki wypadek...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz