środa, 19 września 2012

Cztery pory roku

Bo nie ma na drzewach już liliowych bzów
bym mogła do ciebie pobiec i by znów
pachniały jaśminem i twymi włosami
twarz, palce i trawa, która między nami
jednym świadkiem była chwil, które zostały
głęboko w pamięci...choć już uleciały...


Bo nie ma w powietrzu już lipy zapachu
i nie mogę z Tobą leżeć w ciepłym piachu
lub wśród krwistych maków poszukać pod skronią
źdźbła trawy, co wzory zamiast kreślić dłonią
napisze na plecach ukryte wyznanie...
(takie, co to nigdy sam nie wpadniesz na nie...)

A teraz w powietrzu tylko babie lato
i nie wiem doprawdy, co mi powiesz na to
że chcę wąskim szlakiem dotrzeć na skraj nieba
gdzie ja, ty i słońce, gdzie już nic nie trzeba
gdzie nas nic nie trzyma, gdzie nas nic nie goni...


Bo potem, gdy ziemię skuje śnieg srebrzysty
w mej pamięci obraz: a w nim świat górzysty
z łąką w falach maków, z zapachem liliowym,
z wędrówką na szczyty i czymś całkiem nowym
co pozwoli marzyć w zimny, ciemny czas:
że choć wszystko minie... nic nie zmaże...Nas...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz