piątek, 31 maja 2013

Ludzie Boga

Wyrosły w jednym domu. Bawiły się na tym samym podwórku. Pchały wózki z lalkami po miejskim bruku i śmiały się do niebieskich motyli, których było pełno w pobliskich parkowych alejach. Przyjaciółki? Nie. Tylko koleżanki, sąsiadki, znajome, towarzyszki współbiedy z czerwonej kamienicy nr 81.
W każdą niedzielę o 7:45 ze swoimi rodzinami wychodziły do kościoła. Kościół ważna rzecz - uczyli rodzice - bez Boga czeka Cię wieczne potępienie i męki piekielne! Bały się. Słuchały księdza i katechetki. Wzrastały w nauce wiary i etosie strachu.

piątek, 24 maja 2013

Lala


co widzisz gdy na nią patrzysz?

gwarancję bezpieczeństwa
zagadkę
nieprzesłanie wciśnięte pomiędzy szafę
a ciemnobeżowy fotel
odpowiedź na mieć a nie być?

potwierdzasz siebie
w jej tak tak tak
głowa w przód i w tył
lekko przekrzywiona korona

kim jest?

lalka z szafirowym okiem
twarzą pokerzysty
z koczkiem
smoczkiem
z poszarpaną duszą...

poprawiasz
gdy koślawo siedzi
gdy włosy potargane...

--------
nie pytaj o czym myśli
kiedy na nią patrzysz
ciesz się milczeniem

i pomódl się czasem
by zakurzona pacynka
nie nauczyła się
mówić





środa, 22 maja 2013

Zaułki miast

Centrum. Skwar. Grupka ludzi pod budką z lodami. Tuż przed godziną szczytu.
Przechodnie przemykają szybko, bez zastanowienia, bez choćby kilkusekundowego zatrzymania wzroku na kimś czy na czymś. Biegną za swoim. Myślą o swoim.

Lubię się rozglądać. Dostrzec niezauważane. Doświadczyć.
Lubię stare bramy. Chłód wejścia do klatki przedwojennej kamienicy. Zapach wilgoci, półmrok, ciszę.
Lubię ten moment niepewności, kiedy zbaczając na chwilę ze znanej trasy znikam w cieniu przeszłości...

środa, 15 maja 2013

Pelargonie


Późnym popołudniem sadzę pelargonie. Biskupie, wrzosowe i ciemnofioletowe główki coraz pewniej
wyglądają zza brzegów brązowych donic. Ciepło. Słońce pieści skórę. I płatki kwiatów.

Lubię te wiosenne obrzędy. Sprzątanie balkonów i tarasów, sadzenie roślin, trzepanie dywaników, zawieszanie hamaków, huśtawek, dzwonków... Wszystko na nowo odnajduje swoje miejsce. Wszystko układa się w jedną, harmonijną całość. Wszystko jest po coś i na swoim miejscu. Żadnych przypadków. Żadnego chaosu. Każdy tam, gdzie powinien.

poniedziałek, 13 maja 2013

Pędzelek

Od kilku lat chodzę do pracy w zasadzie tą samą trasą. Można powiedzieć - znam ją na pamięć.
Jednak.... To nieprawda. Każdego dnia dostrzegam na niej coś nowego, zmienionego bądź dodanego. I chyba nigdy nie przestanie mnie to zadziwiać...

Ale ja nie o tym. Ja o psie. Tak, o psie chcę opowiedzieć.

wtorek, 7 maja 2013

poranny...

Są takie dni, kiedy wstaję razem ze słońcem. Gdy patrzę na pierwsze promienie nieśmiało przesuwające się po zaspanej jeszcze trawie. Światło głaszcze szarość poranka...

Lubię ciszę, kiedy idąc pustymi ulicami mogę jeszcze przez moment pozostać w sobie, na dnie. Pomyśleć o tym co wczoraj, co w nocy, we śnie. Przyłożyć świat wyobraźni do prostej codzienności...

Bliżej centrum już ludzie. Wyrastają z cienia i przemykają leciutko.
Pachnie wiosną. Uśmiech to tylko podkreśla. Jak łatwo kochać ludzi w majowy poranek!

Na korytarzu w pracy gwar, śmiech, krzątanina przed ciężkim dniem. A ja mam wrażenie, że śpiew ptaków tuż za oknem miesza się z ludzką paplaniną tak trwale, że tworzy nierozerwalny obraz. Łańcuch trwania. Łańcuch życia...
Uśmiecham się do swoich myśli. Uśmiecham do koleżanek. Jak dziś dobrze...

Są takie dni, kiedy kawa smakuje inaczej. Bo oczy nad filiżanką lśnią, bo mają gdzieś na dnie niepowtarzalny blask. Blask? A może uśmiech? Tak. Uśmiech najprostszego szczęścia - zwykłego istnienia.

Są takie dni, kiedy dociera do mnie, dlaczego warto być. Tylko tyle. I aż tyle...
:)

środa, 1 maja 2013

Wiedza niewidzenia

Jadąc pociągiem relacji Rzeszów - Kołobrzeg poznałam sympatyczna parę. Ona i on dobrze po 70-tce, weseli, rozmowni, inteligentni. Ona psycholog, on nauczyciel. Ze sobą od 40 lat. Obok siebie od ponad dwudziestu...
Od kilku lat chorowała. Wzrok słabł i widziała już tylko to, co podstawiła sobie pod same oczy. Opowiadała mi, że często się przewraca, że parzy dłonie przy zalewaniu herbaty, że nie trafia łyżką w talerz, nie poznaje nikogo z rodziny i znajomych...
(Ona nie widzi. Co za nieszczęście...!)