W każdą niedzielę o 7:45 ze swoimi rodzinami wychodziły do kościoła. Kościół ważna rzecz - uczyli rodzice - bez Boga czeka Cię wieczne potępienie i męki piekielne! Bały się. Słuchały księdza i katechetki. Wzrastały w nauce wiary i etosie strachu.
Nie sposób oddać wszystkiego co w nas i wokół nas słowami. Mimo to próbuję. Bo to czego doświadczam, dotykam, co odczuwam, jest często zbyt piękne i zbyt ważne, by milczeć....
piątek, 31 maja 2013
Ludzie Boga
W każdą niedzielę o 7:45 ze swoimi rodzinami wychodziły do kościoła. Kościół ważna rzecz - uczyli rodzice - bez Boga czeka Cię wieczne potępienie i męki piekielne! Bały się. Słuchały księdza i katechetki. Wzrastały w nauce wiary i etosie strachu.
piątek, 24 maja 2013
Lala
co widzisz gdy na nią patrzysz?
gwarancję bezpieczeństwa
zagadkę
nieprzesłanie wciśnięte pomiędzy szafę
a ciemnobeżowy fotel
odpowiedź na mieć a nie być?
potwierdzasz siebie
w jej tak tak tak
głowa w przód i w tył
lekko przekrzywiona korona
kim jest?
lalka z szafirowym okiem
twarzą pokerzysty
z koczkiem
smoczkiem
z poszarpaną duszą...
poprawiasz
gdy koślawo siedzi
gdy włosy potargane...
--------
nie pytaj o czym myśli
kiedy na nią patrzysz
ciesz się milczeniem
i pomódl się czasem
by zakurzona pacynka
nie nauczyła się
mówić
środa, 22 maja 2013
Zaułki miast
Przechodnie przemykają szybko, bez zastanowienia, bez choćby kilkusekundowego zatrzymania wzroku na kimś czy na czymś. Biegną za swoim. Myślą o swoim.
Lubię się rozglądać. Dostrzec niezauważane. Doświadczyć.
Lubię stare bramy. Chłód wejścia do klatki przedwojennej kamienicy. Zapach wilgoci, półmrok, ciszę.
Lubię ten moment niepewności, kiedy zbaczając na chwilę ze znanej trasy znikam w cieniu przeszłości...
środa, 15 maja 2013
Pelargonie
Późnym popołudniem sadzę pelargonie. Biskupie, wrzosowe i ciemnofioletowe główki coraz pewniej
wyglądają zza brzegów brązowych donic. Ciepło. Słońce pieści skórę. I płatki kwiatów.
Lubię te wiosenne obrzędy. Sprzątanie balkonów i tarasów, sadzenie roślin, trzepanie dywaników, zawieszanie hamaków, huśtawek, dzwonków... Wszystko na nowo odnajduje swoje miejsce. Wszystko układa się w jedną, harmonijną całość. Wszystko jest po coś i na swoim miejscu. Żadnych przypadków. Żadnego chaosu. Każdy tam, gdzie powinien.
poniedziałek, 13 maja 2013
Pędzelek
Jednak.... To nieprawda. Każdego dnia dostrzegam na niej coś nowego, zmienionego bądź dodanego. I chyba nigdy nie przestanie mnie to zadziwiać...
Ale ja nie o tym. Ja o psie. Tak, o psie chcę opowiedzieć.
wtorek, 7 maja 2013
poranny...
Są takie dni, kiedy wstaję razem ze słońcem. Gdy patrzę na pierwsze
promienie nieśmiało przesuwające się po zaspanej jeszcze trawie. Światło
głaszcze szarość poranka...
Lubię ciszę, kiedy idąc pustymi ulicami mogę jeszcze przez moment pozostać w sobie, na dnie. Pomyśleć o tym co wczoraj, co w nocy, we śnie. Przyłożyć świat wyobraźni do prostej codzienności...
Bliżej centrum już ludzie. Wyrastają z cienia i przemykają leciutko.
Pachnie wiosną. Uśmiech to tylko podkreśla. Jak łatwo kochać ludzi w majowy poranek!
Na korytarzu w pracy gwar, śmiech, krzątanina przed ciężkim dniem. A ja mam wrażenie, że śpiew ptaków tuż za oknem miesza się z ludzką paplaniną tak trwale, że tworzy nierozerwalny obraz. Łańcuch trwania. Łańcuch życia...
Uśmiecham się do swoich myśli. Uśmiecham do koleżanek. Jak dziś dobrze...
Są takie dni, kiedy kawa smakuje inaczej. Bo oczy nad filiżanką lśnią, bo mają gdzieś na dnie niepowtarzalny blask. Blask? A może uśmiech? Tak. Uśmiech najprostszego szczęścia - zwykłego istnienia.
Są takie dni, kiedy dociera do mnie, dlaczego warto być. Tylko tyle. I aż tyle...
:)
Lubię ciszę, kiedy idąc pustymi ulicami mogę jeszcze przez moment pozostać w sobie, na dnie. Pomyśleć o tym co wczoraj, co w nocy, we śnie. Przyłożyć świat wyobraźni do prostej codzienności...
Bliżej centrum już ludzie. Wyrastają z cienia i przemykają leciutko.
Pachnie wiosną. Uśmiech to tylko podkreśla. Jak łatwo kochać ludzi w majowy poranek!
Na korytarzu w pracy gwar, śmiech, krzątanina przed ciężkim dniem. A ja mam wrażenie, że śpiew ptaków tuż za oknem miesza się z ludzką paplaniną tak trwale, że tworzy nierozerwalny obraz. Łańcuch trwania. Łańcuch życia...
Uśmiecham się do swoich myśli. Uśmiecham do koleżanek. Jak dziś dobrze...
Są takie dni, kiedy kawa smakuje inaczej. Bo oczy nad filiżanką lśnią, bo mają gdzieś na dnie niepowtarzalny blask. Blask? A może uśmiech? Tak. Uśmiech najprostszego szczęścia - zwykłego istnienia.
Są takie dni, kiedy dociera do mnie, dlaczego warto być. Tylko tyle. I aż tyle...
:)
środa, 1 maja 2013
Wiedza niewidzenia
Od kilku lat chorowała. Wzrok słabł i widziała już tylko to, co podstawiła sobie pod same oczy. Opowiadała mi, że często się przewraca, że parzy dłonie przy zalewaniu herbaty, że nie trafia łyżką w talerz, nie poznaje nikogo z rodziny i znajomych...
(Ona nie widzi. Co za nieszczęście...!)
Subskrybuj:
Posty (Atom)