środa, 22 maja 2013

Zaułki miast

Centrum. Skwar. Grupka ludzi pod budką z lodami. Tuż przed godziną szczytu.
Przechodnie przemykają szybko, bez zastanowienia, bez choćby kilkusekundowego zatrzymania wzroku na kimś czy na czymś. Biegną za swoim. Myślą o swoim.

Lubię się rozglądać. Dostrzec niezauważane. Doświadczyć.
Lubię stare bramy. Chłód wejścia do klatki przedwojennej kamienicy. Zapach wilgoci, półmrok, ciszę.
Lubię ten moment niepewności, kiedy zbaczając na chwilę ze znanej trasy znikam w cieniu przeszłości...

Podwórka.
Niby tuż przy głównej ulicy, ale jakże oderwane. Jakie ponadczasowe!
Człowiek wchodzi w bramę, robi kilkanaście kroków i .... Wnika w świat, którym jak gąbka nasiąknie.
Świat wnętrza starego domu, ławeczki pod płotem, barwy kwiatów w ogrodzie, zapachu kwitnącej akacji i rozmów o niczym, które bardziej rozczulą niż rozdrażnią.

- Patrz pan, co to się porobiło... Nie to co kiedyś... - słychać gdzieś z kąta.
To mężczyźni rozprawiają się z teraźniejszością. Nie ich to dziś, bo obca jest im już realność...
- Pani kochana, siałam, ale nie wzeszło... Aaa, tulipany tak, no tak! Ale widzisz pani, zdeptały łobuzy... - skarży się sąsiadce w zielonej podomce staruszka w kwiecistej, niemodnej już sukience...

Na podwórku jestem intruzem. Nie jestem swoja, żadna tam: "Ona nasza, Pawlaczka". Nie.
Jestem stamtąd. Ze świata. Reprezentuję to, czego oni nie chcą, od czego się odgradzają, o czym chcą zapomnieć. Nie wiedzą co ze sobą przyniosę, więc lepiej milczeć i patrzeć. A nuż pójdę i znów będzie można wdychać zapach kwitnących kwiatów i wspominać...?

Czy jestem sentymentalna? Może.

Na sznurku suszą się niebieskie dziecięce rajstopy. Damska chustka. Kilka spranych bluzek.

Kradnę fragmenty ich świata, zamykam je w obiektywie aparatu, podglądam, odzieram z intymności, dotykam. Nie mam prawa. (Nie mam?)
Chcę tylko poczuć, że istnieje jeszcze normalność, porządek, cisza, zaduma. Chcę choć na chwilę wydobyć się z pędzącego tłumu i popatrzeć na świat. Świat zwykłych ludzi. Może bez perspektyw, bez uniwersytetów, pozycji, pieniędzy. Zapewne nieistniejących w wirtualnym świecie. Nieznanych. Niepopularnych. Ale jakże prawdziwych w tym swoim: "Popatrz pan..."

Spróbuj kiedyś zamiast biec, skręcić. W cienistą aleję, za winkiel drewnianego domu, w stronę kolorów na końcu bramy...
Zobacz jak mimo galopujących zdarzeń zatrzymał się tam czas.
Poczuj, że więcej Ciebie tutaj, niż w modnym klubie czy (bez)dusznym biurze...
Poszukaj siebie. Tak łatwo dziś zapomnieć, że się po prostu jest...

2 komentarze:

  1. Zaklęte rewiry? ... Kiedyś dawno temu mieszkałem w takim zaułku zanim zmieniłem się w "łosia" z łosiedla w bloku wielorodzinnym - faktycznie - tam życie zatrzymało się w ubiegłym wieku.

    OdpowiedzUsuń