a jeśli uznasz Panie
iż wina zbyt wielka
byś dał mi aureolę
niebiańskie skrzydełka
skaż mnie proszę na karę
z dala od obłoków
za to nisko przy ziemi
pośród górskich stoków
wśród zapachu traw mękę
daj mi w pocie czoła
niech o Twe miłosierdzie
ból oddechu woła
a jeśli uznasz Panie
że Cię ucieszyłam
blaskiem oczu uśmiechem
albo tym jak żyłam
daj mi proszę nagrodę
z dala od obłoków
za to nisko przy ziemi
pośród górskich stoków
wśród mchu trawy i kwiecia
pozwól leżeć Panie
i z czułością na wieki
gładzić dłonią granie
Nie sposób oddać wszystkiego co w nas i wokół nas słowami. Mimo to próbuję. Bo to czego doświadczam, dotykam, co odczuwam, jest często zbyt piękne i zbyt ważne, by milczeć....
sobota, 27 kwietnia 2019
środa, 17 kwietnia 2019
- - -
w liliowych płatkach sennych krokusów
szukasz mojego wzroku
słów które wbiłeś pod jasną skórę
głębiej niż huk potoku
wyostrzam granie rysuję szczyty
próbujesz zrównać kroki
uciekam stale przez miękkie hale
tam gdzie horyzont szeroki
sprawia że ciszej rytm serca słyszę
dzień znika za szczytami
może się znajdę może się zgubię
gdy znów będziemy sami
- - -
dziś umiem być tylko dla ciebie
kwietniowym martwym śniegiem
am
(Gdzieś pomiędzy prozą a wierszem...)
Gdybyś...
Gdybyś mi pachniał domem, rodzinnymi stronami...
Gdybyś miał smak świeżego chleba, miękkość kładącego się na kolanach kota, ciepło dłoni mej babci i dobroć jej oczu…
Gdybyś przyszedł cichutko, niczym ranna mgła i wypełnił sobą wszystkie zakamarki…
Gdybyś usiadł przy stole, popatrzył mi w oczy i chwycił mnie mocno za rękę...
Gdybyś filuternie przymrużył oko i kołysząc nogą bujał na czubku buta moje pragnienia…
Mogłabym…
Mogłabym zdjąć teatralną maskę, odłożyć ją na półkę,
rozpuścić włosy, lód w oczach i cukier w herbacie
powiedzieć co bolało nim siadłeś naprzeciw
i zapytać co pijesz dziś, jutro, na zawsze...
A ty wpadasz z tupotem, wpuszczasz wiatr w zasłony
krzyczysz kiedy ja milczę, milczysz kiedy słucham
i pytasz mnie wychodząc, kompletnie zdziwiony
czy jestem taka głupia czy też tylko głucha?
Więc ja…
Poleżę, popatrzę,
poczekam, pomyślę.
Może mi przejdzie ta miłość
co jeszcze nie kwitnie…?
am
Gdybyś mi pachniał domem, rodzinnymi stronami...
Gdybyś miał smak świeżego chleba, miękkość kładącego się na kolanach kota, ciepło dłoni mej babci i dobroć jej oczu…
Gdybyś przyszedł cichutko, niczym ranna mgła i wypełnił sobą wszystkie zakamarki…
Gdybyś usiadł przy stole, popatrzył mi w oczy i chwycił mnie mocno za rękę...
Gdybyś filuternie przymrużył oko i kołysząc nogą bujał na czubku buta moje pragnienia…
Mogłabym…
Mogłabym zdjąć teatralną maskę, odłożyć ją na półkę,
rozpuścić włosy, lód w oczach i cukier w herbacie
powiedzieć co bolało nim siadłeś naprzeciw
i zapytać co pijesz dziś, jutro, na zawsze...
A ty wpadasz z tupotem, wpuszczasz wiatr w zasłony
krzyczysz kiedy ja milczę, milczysz kiedy słucham
i pytasz mnie wychodząc, kompletnie zdziwiony
czy jestem taka głupia czy też tylko głucha?
Więc ja…
Poleżę, popatrzę,
poczekam, pomyślę.
Może mi przejdzie ta miłość
co jeszcze nie kwitnie…?
am
...
- - -
a gdy cię zechcę zapomnieć
zapach i głos i smak ust
i kiedy ruszę przed siebie
łamiąc wspomnienia jak chrust
poszukaj mnie jeszcze raz jeden
pomiędzy wczoraj a już
i zbierz z mych powiek zwątpienie
co rani oczy jak nóż
wypuść mnie niczym ptaka
rwącego w swój pierwszy lot
i prowadź drżącym spojrzeniem
nim znikniesz
cichutko
jak kot
. . .
am
a gdy cię zechcę zapomnieć
zapach i głos i smak ust
i kiedy ruszę przed siebie
łamiąc wspomnienia jak chrust
poszukaj mnie jeszcze raz jeden
pomiędzy wczoraj a już
i zbierz z mych powiek zwątpienie
co rani oczy jak nóż
wypuść mnie niczym ptaka
rwącego w swój pierwszy lot
i prowadź drżącym spojrzeniem
nim znikniesz
cichutko
jak kot
. . .
am
Subskrybuj:
Posty (Atom)