Nie sposób oddać wszystkiego co w nas i wokół nas słowami. Mimo to próbuję. Bo to czego doświadczam, dotykam, co odczuwam, jest często zbyt piękne i zbyt ważne, by milczeć....
wtorek, 25 listopada 2014
...
pierwszy śnieg
przyniósł
kolor
jego oczu
szarość
roztapia
wczorajszy chłód
drży
między nami
błękitny cień
świtu
am
środa, 2 lipca 2014
Tryptyk osobisty
nim wstanę, proszę
o umiejętność
nienachalnej obecności
nieoczekiwania wzajemności
spojrzenia bez oceny
bycia
bycia
i o ciche przeczucie
że uśmiechasz się
patrząc na mnie
z przymrużeniem oka
modlitwa w biegu
dziękuję
że milczysz
po każdym upadku
że dmuchasz
w moje zdarte kolana
które nie pamiętają
klęcznika
modlitwa przed snem
dziękuję
za godziny snu
nieistnienia
nieistnienia
podczas którego
nie uda mi się
kolejny raz
upaść
czwartek, 5 czerwca 2014
Bratnia dusza...
Myślę, że można debatować godzinami nad tym, czym jest ta wymarzona miłość, prawdziwa przyjaźń czy więź ponad wszystkimi możliwymi relacjami. I czy można mieć je wszystkie w jednym, czy to jednak niemożliwe.
Każdy znajduje swoją własną odpowiedź (pod warunkiem, że jej szuka!). I każda jest dobra, jeśli jest własna.
Z mojego (dzięki Ci Boże!) doświadczenia wynika, że wszystkie te płaszczyzny można połączyć. Jest to trudne, ale możliwe!
A definicję "bratniej duszy" najtrafniej moim zdaniem oddała Elizabeth Gilbert, która stwierdziła:
"Ludzie myślą, że bratnia dusza to twoje idealne dopasowanie, i tego właśnie każdy chce.
Jednak prawdziwa bratnia dusza jest twoim lustrem, osobą pokazującą ci wszystko co cię hamuje, osobą która sprowadza twą uwagę na ciebie abyś mógł/mogła zmienić swe życie.
Prawdziwa bratnia dusza jest prawdopodobnie najważniejszą osobą jaką kiedykolwiek spotkasz, ponieważ wyburzy ona twe ściany i plaśnie cię abyś się przebudził/a.
Celem bratniej duszy jest tobą wstrząsnąć, rozszarpać trochę twoje ego, ukazać ci twe przeszkody i uzależnienia, złamać ci serce aby się otworzyło na wpuszczenie nowego światła, uczynić cię tak bardzo poza kontrolą, abyś transformował/a swe życie."
Nie szukajmy przytakiwań, łatwych rozwiązań i przetartych szlaków.
Szukajmy luster. Choćby miało się okazać, że będą dla nas krzywym zwierciadłem...
Dajmy się raz złamać. Niejedno zgięte drzewo odbiło silniej niż to nietknięte burzą.
A dojrzewając wydało owoce. Słodsze, bo świadome.
Niezależnie od kierunku wiatru...
A.
Każdy znajduje swoją własną odpowiedź (pod warunkiem, że jej szuka!). I każda jest dobra, jeśli jest własna.
Z mojego (dzięki Ci Boże!) doświadczenia wynika, że wszystkie te płaszczyzny można połączyć. Jest to trudne, ale możliwe!
A definicję "bratniej duszy" najtrafniej moim zdaniem oddała Elizabeth Gilbert, która stwierdziła:
"Ludzie myślą, że bratnia dusza to twoje idealne dopasowanie, i tego właśnie każdy chce.
Jednak prawdziwa bratnia dusza jest twoim lustrem, osobą pokazującą ci wszystko co cię hamuje, osobą która sprowadza twą uwagę na ciebie abyś mógł/mogła zmienić swe życie.
Prawdziwa bratnia dusza jest prawdopodobnie najważniejszą osobą jaką kiedykolwiek spotkasz, ponieważ wyburzy ona twe ściany i plaśnie cię abyś się przebudził/a.
Celem bratniej duszy jest tobą wstrząsnąć, rozszarpać trochę twoje ego, ukazać ci twe przeszkody i uzależnienia, złamać ci serce aby się otworzyło na wpuszczenie nowego światła, uczynić cię tak bardzo poza kontrolą, abyś transformował/a swe życie."
Nie szukajmy przytakiwań, łatwych rozwiązań i przetartych szlaków.
Szukajmy luster. Choćby miało się okazać, że będą dla nas krzywym zwierciadłem...
Dajmy się raz złamać. Niejedno zgięte drzewo odbiło silniej niż to nietknięte burzą.
A dojrzewając wydało owoce. Słodsze, bo świadome.
Niezależnie od kierunku wiatru...
A.
piątek, 2 maja 2014
<...>
kończymy tak jak zaczęliśmy:
z łyżeczką w drżącej dłoni
nieufnie wpatrzeni w jej zawartość
której donieść do ust
nie jesteśmy w stanie
od innych zależni
znów nazywani
zdrobniałym imieniem
z bezzębnym uśmiechem
ufający
że jeszcze przez jakiś czas
nie wyłączą nam
nocnej lampki przy łóżku
zostawiając samych
z czyhającym w szafie
naftalinowym strachem
...
...
środa, 26 marca 2014
~
i ten zmierzch
w kolorze wina
cisza
wokół nas
i w nas
rozlewa się
ostatnia smuga dnia
wpadając w czerń
zna jedynie błękit
you and I
and this dusk
in the color of wine
the silence
around and in us
spills
the last trail of day
falling into the blackness
knows just blue
(transl. Lech Szeglowski)
poniedziałek, 10 lutego 2014
Za drzwiami naprzeciwko...
czwartek, 23 stycznia 2014
Gdy dobro śpi...
Okres drugiej wojny światowej to mój konik. Może to źle brzmi, w odniesieniu do takich kwestii jak holokaust, obozy koncentracyjne, Syberia...
Więc może inaczej: to okres, w którym człowiek pokazał ile w nim człowieka. To czas, który był swojego rodzaju sprawdzianem dla ludzkości. To czas, którego nie wolno nam zapomnieć.
Czy zdaliśmy ten egzamin?
Czy dziś byśmy go zdali?
Więc może inaczej: to okres, w którym człowiek pokazał ile w nim człowieka. To czas, który był swojego rodzaju sprawdzianem dla ludzkości. To czas, którego nie wolno nam zapomnieć.
Czy zdaliśmy ten egzamin?
Czy dziś byśmy go zdali?
poniedziałek, 20 stycznia 2014
O miłości wzdłuż i wszerz, i naokoło też
Zapytałam kiedyś babcię: Jak to z tą miłością jest? Skąd wiedziała, że dziadek to "ten", czy miłość przychodzi nagle czy to może kwestia pracy i czasu?
Odpowiedziała mi w zaskakujący sposób: "Nie wiem. Nigdy o tym nie myślałam. Miałam męża, to o niego dbałam. Nie miałam głowy do rozmyślania, czy to miłość czy nie."
Wiem, że go kochała. Do dziś, a minęło 21 lat od jego śmierci, mówi o nim z wielkim szacunkiem i czułością.
Sądzę, że wiemy czy kochamy, czy nie kochamy. To tak jak z oddychaniem: nie zastanawiamy się, kiedy wziąć oddech i na ile głęboki, bo robimy to z automatu. Ale wystarczy, by coś uniemożliwiło nam pobranie kolejnej dawki tlenu, by nagle sprawa oddechu stała się priorytetem.
Tak samo z miłością: na co dzień o tym nie myślimy, ale wystarczy by coś zagroziło temu uczuciu, by nagle ze zdwojoną siłą uświadomić sobie, że kochamy. I to jak kochamy!
Odpowiedziała mi w zaskakujący sposób: "Nie wiem. Nigdy o tym nie myślałam. Miałam męża, to o niego dbałam. Nie miałam głowy do rozmyślania, czy to miłość czy nie."
Wiem, że go kochała. Do dziś, a minęło 21 lat od jego śmierci, mówi o nim z wielkim szacunkiem i czułością.
Sądzę, że wiemy czy kochamy, czy nie kochamy. To tak jak z oddychaniem: nie zastanawiamy się, kiedy wziąć oddech i na ile głęboki, bo robimy to z automatu. Ale wystarczy, by coś uniemożliwiło nam pobranie kolejnej dawki tlenu, by nagle sprawa oddechu stała się priorytetem.
Tak samo z miłością: na co dzień o tym nie myślimy, ale wystarczy by coś zagroziło temu uczuciu, by nagle ze zdwojoną siłą uświadomić sobie, że kochamy. I to jak kochamy!
Subskrybuj:
Posty (Atom)