Nie sposób oddać wszystkiego co w nas i wokół nas słowami. Mimo to próbuję. Bo to czego doświadczam, dotykam, co odczuwam, jest często zbyt piękne i zbyt ważne, by milczeć....
wtorek, 30 kwietnia 2013
matematycznie
w zawiłościach twojej duszy
znajduję rozwiązanie
równania
które od lat niczym constans
wyznaczało poziom
mojej niewiedzy o sobie
dziś już wiem
że to funkcja rosnąca
z dziedziną w twoich oczach
lękiem gasnącym pod pierwiastkiem
i z "kocham cię"
przed kwadratowym nawiasem
znalazłam siebie
na dnie ciebie
widocznie od zawsze
byłeś moim
zbiorem rozwiązań...
środa, 10 kwietnia 2013
Któregoś dnia...
Mieszkam (o dziwo!) za miastem. Mały domek, mały ogród, malwy za płotem...
W domu jest ON. Twarzy nie dostrzegam, ale wiem, że go kocham. Wiem, że i ON mnie.
Mam świadomość posiadania wspaniałych dzieci, wnuków które uwielbiam.
Mam poczucie szczęścia. Po prostu.
Jest siódma rano. Wychodzę na spacer wśród łąk...Wieje lekki wiatr, ciepły. Obok mnie kudłaty pies.
ON został w domu. Robi coś, co lubi. Co? Nie wiem. Pisze?
On ma pasję. Jak ja.
A ja jestem pisarką (a może blogerką?). Mam swoje grono fanów, swój świat, swoje "zdobycze" intelektualne. Czasem jadę na jakiś wykład, spotkanie twórców, odebranie nagrody...
Czasem. Bo mój świat jest tu, z Nim i z tymi górami (morzem? lasem?) na horyzoncie...
I kiedy przyjdzie mój kres, będę wiedziała, że napisałam to, co chciałam przekazać. Że zostawiłam siebie w ludziach, w ich sercach i na kartach książek...
I że mimo głupoty tego świata, postawiłam na miłość. I ją wygrałam!
Mam 35 lat, jasne loki i szybki krok.
Dziś jeszcze wstaję jak co dzień, a odsłaniając rolety widzę szare blokowisko małego miasteczka.
Wychodzę do pracy. Nie takiej jaką bym chciała, nie takiej jaką bym lubiła...
Dziś jeszcze nie sięgam po swoje marzenia. Nie mam odwagi.
Może jutro... Może pojutrze...
Wciąż jednak marzę. Że któregoś dnia...
Głupie, co?
wtorek, 9 kwietnia 2013
Sztuka kontrastu
Śmiałam się kiedy opowiadałeś,
jak ładnie marszczy nosek,
jak niezdarnie siada w przyciasnej spódniczce.
Uśmiechałam, gdy pędziłeś do niej jak wiatr, machając mi z oddali czerwoną czapką.
Płakałam, gdy odeszła i zostawiła cię w rozsypce. Płakałam, kiedy dzwoniła, obiecywała i znikała na nowo. Płakaliśmy oboje. Pamiętasz?
Nigdy nie byłam szczęśliwsza niż wtedy, gdy cię rzuciła.
Nigdy nie cierpiałam bardziej, niż wtedy gdy wracała i dawała ci kolejną nadzieję.
Nienawidziłam twoich chwil z nią, a moich bez ciebie. Nienawidziłam każdej kolejnej, bardziej niż poprzedniej!
Nauczyłam się gry, zwanej życiem. Dałam pozór wolności, za szansę powrotu.
Codzienność - opanowana do perfekcji sztuka kontrastu.
Powinnam się zmienić? Nie chcę.
Mówią, że miłość może zabić.
Chcę cię chronić.
... jedynie chronić...
Synku...
poniedziałek, 8 kwietnia 2013
niedopowiedzenie...
na cichych skrzydłach
niedopowiedzenia
zabieram ze sobą
kilka chwil szczęścia
nieme wyznanie
i odłamki marzeń
może gdzieś znajdę
pasującą do mojej
samotność
w kolorze łez
czwartek, 4 kwietnia 2013
Kolory świtu
ślad istnienia
aż po zwalniający puls
o nas snuje się
baśń
do puenty
w ostatnim wersie
gdy odejdziesz
położę palec
na ustach
zamykając w sobie
ciebie
siebie
i ciszę...
poniedziałek, 1 kwietnia 2013
Struna
Struna pożądania. Nie mogę niczego już zrobić - ani zapomnieć, ani oszukać, ani zgubić...
Znowu cię widziałam. Szedłeś z żoną, wpatrzony w jej oczy, nie widziałeś ani świata, ani mnie. Dlaczego?
Nie wiem.
Nie wiem co ma ona, czego nie mam ja. I pewnie nigdy się nie dowiem...
Pamiętam dzień, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłam. Niedzielna msza, trzecia ławka, marynarka ze sztruksu w kolorze khaki. Niby nic, a jednak kiedy usiadłam obok ... przepadłam na zawsze! Twój zapach wypełnił mnie i został tam jak "amen", które wypowiedzieliśmy tak zgodnie. Nie zastanawiałam się kim jest kobieta po twojej prawej stronie. Dla mnie nie istniała.
Dla ciebie nie istnieję ja.
Znowu cię widziałam. Szedłeś z żoną, wpatrzony w jej oczy, nie widziałeś ani świata, ani mnie. Dlaczego?
Nie wiem.
Nie wiem co ma ona, czego nie mam ja. I pewnie nigdy się nie dowiem...
Pamiętam dzień, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłam. Niedzielna msza, trzecia ławka, marynarka ze sztruksu w kolorze khaki. Niby nic, a jednak kiedy usiadłam obok ... przepadłam na zawsze! Twój zapach wypełnił mnie i został tam jak "amen", które wypowiedzieliśmy tak zgodnie. Nie zastanawiałam się kim jest kobieta po twojej prawej stronie. Dla mnie nie istniała.
Dla ciebie nie istnieję ja.
Subskrybuj:
Posty (Atom)