Przed zaśnięciem otworzyłam szeroko balkonowe drzwi i wpatrywałam się w ciszę. Zaskoczył mnie widok, znany przecież od lat, a jednak ...inny. Drzewa w bezgwiezdną noc tworzyły grafitowy szpaler sięgający od ziemi po tworzoną wierzchołkami granicę nieba. Sklepienie nabrało gołębiej barwy, nabrzmiałe, ciężkie, wilgotne. Pojedyncze budynki przybrały kolory od siwego po szary, a ich cienie niczym bury kot przemykały w okolicach mdłego światła latarni. Noc.
Czy nie powinna być czarno - biała? Zawsze utożsamiałam noc z czernią i odrobiną srebra. Ta ilość szarości mnie zaskoczyła. Pytaniami.
Jesteśmy prawie doskonali. Nasze oczy dostrzegają subtelne niuanse, światłocienie, miraże, odcienie. Świat w szarościach. Nasza codzienność.
Ile razy białe nazywamy kością słoniową, czerń grafitem, a kontrast łagodzimy, by nazbyt nie raził?
"Niech wasza mowa będzie: Tak, tak, nie, nie..."
Gubimy prawdę, na rzecz poprawności. Zacieramy granice. Przekraczamy je udając sami przed sobą, że wciąż stoimy jeszcze o krok. Oczekujemy szczerości, sami lawirując pomiędzy socjalnym kłamstwem a potrzebą akceptacji. Dwunogi stwór, jakże rozchwiany...
Platynowy, siwy, popielaty, mysi, gołębi, srebrny, szary, stalowy, marengo, grafitowy, feldgrau, antracytowy...
W ciszy nocy zdałam sobie sprawę, że niełatwo jest znaleźć granicę, postawić grube kreski na palecie szarości, wskazać wyraźnie miejsce, gdzie należy powiedzieć: dotąd czerń, stąd biel! Potrzeba chęci, czujności, wrażliwości i ... odwagi! Bo to niełatwe. I niepopularne. Nie liczcie, że to Wam zjedna przyjaciół i sojuszników. Nie sądzę. Ale da spokój i wewnętrzne przekonanie o słuszności. Może warto żyć w zgodzie z samym sobą?
Może warto.
A może lepiej nie porzucać czarno-białego slajdu? Samotność ma oczy w kolorze marengo. Mieszka na dnie duszy i potrafi truć. Dzień po dniu. Do skutku.
Więc może nie warto...
Nie odpowiem. Sami poszukajcie własnej recepty. Może dzisiejszej nocy? Też ma być mglista, pochmurna, deszczowa. I z pytaniami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz